W 81. rocznicę wybuchu II wojny światowej prezentujemy fragment Dziennika bojowego dowódcy kompanii kolarzy 15. Dywizji Piechoty. Autor Gwidon Józef Hadrych.
fot. Kompania kolarzy, zb. Muzeum Ziemi Krajeńskiej
Sobota, 2 września 1939 r.
[…]
Wstaje piękny, słoneczny dzień z dyskretnym woalem mgiełki. W dziesięć minut po Dziaczyszynie, sami ruszamy w las, tak znany z ubezpieczeń ostrego strzelania. Lato czy zima, to był piękny spacer konny. Każda przesieka znana.
Wychodząc na wschodni skraj lasu w rejonie na południe od Żołędowa, napotkaliśmy 5 piechurów, w tym dwóch bez pasów i rynsztunku. Dezerterzy?! Są z oddziału 9DP i 27 DP. zachowują się arogancko i bezczelnie. Rozbroiliśmy ich i pod strażą do Smukały.
Wygląd tych dezerterów czy też rozbitków, ich buntownicze zachowanie i niechlujny wygląd wywarły deprymujący wpływ na moich zwiadowcach. To był pierwszy gorzki smak klęski, który już dzisiaj przybierze na północ od naszych stanowisk rozmiary katastrofalne. Stamtąd przyjdzie psychoza paniki i obłędu. Bakcyl strasznej zarazy, który zabija esprit de corp. A ten duch oddziału jest taki młody – zaledwie kilka dni, wrażliwy!
Wróćmy z tej dygresji na pole naszego rozpoznania. Wydając rozkaz popełniłem błąd – nie nakazałem meldunku negatywnego. Doświadczony dowódca wysłałby taki meldunek z własnej inicjatywy. […]
Czekam! Nic! Tak minęły chyba ze cztery godziny. Pluton III ma tylko dwie drużyny – będę potrzebował gońców do dywizji. Mimo to decyduję się wysłać do Borówna patrol łącznikowy.
Za późno!
Ku mojemu przerażeniu widzę „watahę” kolarzy z dowódcą na czele, pędzącą do Bydgoszczy z obłędnym wrzaskiem: Czołgi! Porwali za sobą ze szosy mój patrol orientacyjny i jedną drużynę i d-cę III plutonu. Tak po prostu… w sekundzie, kompania przestała istnieć!
Kompania uciekła przed czołgami! Na łeb na szyję! Ale czołgów nie widać! – ani żadnego innego npl’a!
Pozostałem sam z jednym rkm-em, pocztem i kilku ludźmi, których, w bezpośrednim zasięgu zdołałem zatrzymać. Rozkaz wyraźnie mówi: koniec zadania na rozkaz! W kilku ludzi pełnimy dalej swoje zadanie za całą kompanię.
Nie ma ludzi, ale muszę wysłać meldunek!
313. Mp. w/g szkicu na płd-wschód Wilcze. Godz. 16:30
Z mojego bezpośredniego przedpola wiadomości o npl. negatywne
Na noc przeniosę moje mp. na szosę, około 2 km na północ od Osielska.
Rozpoznanie z Borówna spłynęło szosą do Bydgoszczy uciekając przed czołgami. Proszę odesłać ich do mojego mp.
ostatni posiłek 313 otrzymał o godz. 07:00
D-ca 313
Mowy nie ma, aby goniec mógł wrócić przed nocą. Jesteśmy głodni i spragnieni. Trzeba sobie jakoś zaradzić. Dwóch kolarzy podeszło do Wilcza od strony lasu. Zabrali ze sobą kilka manierek. Wrócili w pół godziny… jest mleko, woda, chleb i kiełbasa. Najpierw ugasić pragnienie, potem zjedliśmy i podzieliliśmy między siebie posiadane papierosy.
Do nocy nie zmieniło się nasze położenie. W nocy przenieśliśmy się na szosę. Do Wilcza co jakiś czas idzie patrol podsłuchowy tą samą drogą co po żywność. Cisza, nic się nie dzieje!
Zanim noc zapadła powróciło kilku kolarzy z II i III plutonu. Wrócił pchor. Janasik. Przywieźli ze sobą kilka tysięcy papierosów ze zbombardowanej fabryki wyborów tytoniowych, która mieściła się naprzeciw naszych koszar. Fabryce dostało się przy okazji bombardowania koszar. Same koszary nie ucierpiały, oprócz normalnego bałaganu przy popłochu.
Mamy papierosy i ja mam pełną torbę oficerską. Nie ma co jeść, ale można się zaciągnąć!